Przejdź do zawartości

Dyskusja:Paradoks Olbersa

Treść strony nie jest dostępna w innych językach.
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Status: niezałatwione

Zgłoszenie zostało przeniesione z Wikipedia:Zgłoś błąd w artykule ponieważ prawdopodobnie nie zostało rozwiązane w ciągu 45 dni.

Rozważmy trzy sfery o środku w Ziemi i promieniach równych odpowiednio a, 2a, 3a. Gwiazdy leżące pomiędzy sferą 2 i 3 świecą średnio cztery razy słabiej niż te położone pomiędzy sferą 1 i 2, ale też jest ich osiem razy więcej, ponieważ natężenie światła maleje proporcjonalnie do powierzchni sfery, a liczba gwiazd rośnie proporcjonalnie do objętości kuli, ograniczanej przez tę sferę.

to cytat z artykułu. Rachunki są u mnie mocno zardzewiałe, ale: i) osiem razy więcej? Na mój rozum 19/7 raza. Objętość między sferą 2 i 3 to ((3a)^3 * pi * 4/3) - ((2a)^3 * pi * 4/3) = (27 * a^3 * pi * 4/3) - (8 * a^3 * pi * 4/3) = 19 * a^3 * pi * 4/3. Objętość między sferą 1 i 2 to 7 * a^3 * pi * 4/3

ii) czy aby na pewno cztery razy słabiej? średnia odległość ze środka do losowego punktu we wspomnianych bryłach nie jest jak 2/1 odpowiednio.

Normalnie bym to zmienił jakoś, ale błąd jest na tyle poważny że może zmienić cały sens wyjaśnienia tego paradoksu. Zgłasza: tolep (dyskusja) 04:25, 30 gru 2017 (CET)[odpowiedz]

Tak na szybko, to wydaje mi się, że gdyby zamiast 3a było 4a, to wyliczenia byłyby OK. Ankry (dyskusja) 09:23, 30 gru 2017 (CET)[odpowiedz]
Objętość tak. Między 1a a 2a jest 7a^3*pi*4/3 a między 2a a 4a jest 56a^3*pi*4/3 tolep (dyskusja) 10:51, 30 gru 2017 (CET)[odpowiedz]
To jest w ogóle namotane. Faktycznie nie da się tak uśredniać jak w artykule, powinno się wziąć nieskończenie cienki plasterek (czyli sferę) między r i r+dr. I wtedy zmiana objętości kuli przy wzroście promienia o dr jest proporcjonalna do (bo ) a jasność pojedynczej gwiazdy w odległości r jest odwrotnie proporcjonalna do . Czyli jasność docierająca od każdego takiego plasterka jest równa gdzie to dodatni współczynnik, czyli jest taka sama niezależnie od r i dodatnia. Stąd dla r od zera do nieskończoności dostajemy w sumie nieskończoną sumaryczną jasność docierającą do Ziemi, która ze względu na postulowaną jednorodność Wszechświata powinna się równomiernie rozkładać na niebie, czyli nie powinno być nieświecących miejsc. To wszystko przy założeniu że gwiazdy są przezroczyste. W dłuższym okresie czasu to poprawne założenie, bo fotony uderzając w gwiazdę ze wszystkich stron nagrzeją ją dodatkowo, przez co sama wypromieniuje tyle samo we wszystkie strony, więc wychodzi na to samo. Ale to wszystko OR, trzeba by znaleźć jakieś porządne źródło. Olaf @ 20:22, 13 sty 2018 (CET)[odpowiedz]

Poprawić/usunąć to bzdurne rozumowanie:[edytuj kod]

"Drugim kontrargumentem jest nieprzeźroczystość Wszechświata. Być może światło z odległych gwiazd nie dociera do nas, gdyż napotyka po drodze na jakieś przeszkody w postaci nieświecącej materii. I ten kontrargument możemy jednak zbić: zgodnie z pierwszym prawem termodynamiki owa zasłaniająca światło materia powinna się nagrzać i po odpowiednio długim czasie sama zacząć świecić".

Nie ma takiego prawa, które pozwalałoby nagrzewać cały kosmos do temp. gwiazdy!

1. Gdy palimy w piecu, dom wcale nie nagrzewa się do temperatury pieca - 1000C mamy w domu!?

2. Słońce świeci non stop od miliardów lat i ma stale około 6000K - no i co z tego? jakoś nie widzę żeby Ziemia się nagrzała do tych 6000K - ona w ogóle się nie nagrzewa: szok?

Dostatecznie jasne?

No to wywalić te bzdety.