Przejdź do zawartości

Dyskusja:Paul Kagame

Treść strony nie jest dostępna w innych językach.
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii

w artykule jest mowa o udziale Kagame w walce Museveniego i Obote - ale przecież to się działo w Ugandzie, a nie Rwandzie! Jest też błędna informacja o tym, że Museveni został prezydentem Rwandy, podczas gdy był on prezydentem Ugandy. Proszę o sprostowanie. Pozdrawiam --Adam Dylewski 20:54, 8 kwi 2007 (CEST)[odpowiedz]

Wykasowałem ten bzdurny tekst oraz zdanie, że jest krytykowany za postawę w czasie wojny bo to nieprawda. Krytykowany jest co najwyżej na lewackich stronach internetowych jako sojusznik USA (więc pewnie i morderca). Kto ma wątpliwości niech przeczyta angielską stronę. - pink power

Mój przedmówca pink power jest bardzo emocjonalny (używa odpowiednich dla tego stanu słów: "bzdurny tekst", "lewackie strony internetowe", "więc pewnie i morderca"...). Ale emocje nie zastąpią wiedzy na dany temat, a polecana przez niego "strona angielska" też nie jest doskonała i można być pewnym, że rwandyjski wywiad nie śpi i ma udział w redagowaniu tej strony. Podam przykłady: pisze się tam o bezpłatnej edukacji, ale jakoś zapomniano dodać, że tylko dla Tutsi. Hutu praktycznie nie mają szans na ukończenie szkoły średniej, nie mówiąc o studiach, za które - w odróżnieniu od Tutsi - muszą bardzo słono płacić. Choć oficjalnie nie wolno w Rwandzie używać słów Tutsi i Hutu, i tak wszyscy wiedzą, kto jest kto, a Hutu są na ogromną skalę dyskryminowani.

Innym przykładem mogą być liczby popierających działania Kagame Rwandyjczyków: w referendum nad nową konstytucją, opracowaną pod okiem Kagame, wzięło udział 87% ludności, a za jej przyjęciem głosowało 93%. W wyborach prezydenckich w 2003 Kagame uzyskał 95,1% głosów. W wyborach prezydenckich w 2010 Kagame uzyskał 93,08% głosów. Dla ludzi myślących te liczby są co najmniej podejrzane (w kraju, w którym Tutsi stanowią znakomitą mniejszość - zaledwie ok. 10% ludności - wygrywa miażdżąco prezydent z plemienia Tutsi, choć - jak wiadomo - w Afryce przynależność plemienna ma ogromne znaczenie). I jakoś nic tam nie ma o manipulacjach głosami, zastraszaniu wyborców itp., ani o kolejnym referendum konstytucyjnym, planowanym na 18.12.2015, w którym pytanie dotyczy możliwości praktycznie dożywotniego sprawowania urzędu prezydenta. Założę się, że znakomita większość (powyżej 90% głosujących przy ogromnej frekwencji) poprze tę zmianę "z radością" (zob. np. Paul Kagame's third term: Rwanda referendum on 18 December; symptomatyczne jest jednak, że w tym artykule jak zwykle nie ma nic o ludobójstwie na Hutu po lipcu 1994, a tylko o ludobójstwie na Tutsi do lipca 1994).

Niestety, muszę się zgodzić z pink power, że Kagame nie jest krytykowany (nie tylko za postawę w czasie wojny - nie jest krytykowany w ogóle. Śmiałek, który by się tego dopuścił w Rwandzie, niechybnie trafiłby do więzienia, gdzie z wysokim prawdopodobieństwem czekałaby go śmierć; zob. np. Paul Kagame Third Term In Rwanda?).

A że Kagame jest mordercą, i to masowym, jest faktem. Rwandyjski Front Patriotyczny w czasie ofensywy na Kigali mordował zarówno Hutu, jak i umiarkowanych Tutsi. Po zdobyciu władzy przeprowadzał masowe czystki wśród ludności (nie bez powodu z Rwandy uciekło ok. 3 mln ludzi - połowa mieszkańców kraju!). Następnie (luty 1997) mordował niewygodnych dziennikarzy zagranicznych, misjonarzy, przedstawicieli organizacji pomocowych (jak Lekarze Świata) i agend ONZ - ludzi, którzy mogli stać się niewygodnymi świadkami planowanych kolejnych zbrodni. Osiągnęli swój cel - wszyscy cudzoziemcy prócz misjonarzy zaczęli błyskawicznie opuszczać Rwandę.

Następnie zostały zaatakowane obozy uchodźców w Zairze i Tanzanii, a uchodźcy wygnani z powrotem do Rwandy, gdzie na granicy masowo mordowano zwłaszcza młodych mężczyzn, a w szczególności nielicznych przedstawicieli inteligencji (jak np. nauczycieli). Ci, którzy dotarli do swych domów, często nie mogli w nich zamieszkać, gdyż zostały zajęte przez zwycięzców, przybyłych z Ugandy, a upominanie się o swą własność groziło uwięzieniem i śmiercią. Masowa inwigilacja i prześladowania, makabrycznie przepełnione więzienia - to kolejna fala zbrodni i ludobójstwa. W tych więzieniach ludzie umierali na stojąco, gdyż zatłoczenie było tak wielkie, iż nawet nie mogli upaść (zob. np. WIĘZIENIA RWANDY). Po zwycięstwie Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego zginęło co najmniej tyle samo ludzi, co w czasie wydarzeń w kwietniu-lipcu 1994. Ale rwandyjska propaganda jest bardzo skuteczna i robi wodę z mózgu całemu światu, też Polakom, czego zresztą przykładem są artykuły na pl.wikipedia.org na temat Rwandy - też o Kagame, jakoby broniącym uciśnionych Tutsi (w rzeczywistości jedynym celem RFP było zdobycie władzy - dosłownie po trupach, zarówno Hutu, jak i ginących wówczas masowo Tutsi, mordowanych przez bojówki Interahamwe, których prące na stolicę wojska RFP wcale nie brały w obronę, bo to by spowolniło ich marsz, a także po trupach mordowanych przez RFP umiarkowanych Tutsi, którzy tworzyli rząd jedności narodowej). Nie trzeba być lewakiem, jak uważa mój Przedmówca, by krytykować Kagame, współwinnego ludobójstwa w Rwandzie, które na dobrą sprawę trwa tam do dziś. Przekaz płynący np. z filmu Hotel Rwanda jest typowym przykładem takiej produkcji propagandowej, usiłującej wmówić ludziom, że po zwycięstwie Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego nad mocami zła nastały czasy pokoju i pojednania. Tymczasem nic nie wskazuje na to, by terror nowej władzy miał się tam szybko skończyć.

Niestety, udział Francji i USA czy UK oraz wielkich korporacji zbrojeniowych i wydobywczych w tych wydarzeniach też rzadko jest prezentowany, bo jest to dla tych nich temat wstydliwy i niewygodny (sam Kagame oskarża dziś Francję - zresztą słusznie (choć nie o słuszność mu bynajmniej chodzi) - o współudział w ludobójstwie 1994, ale o roli Amerykanów nie wspomina, bo przecież to oni go szkolili i wyposażyli RFP w broń). Dlatego i z tych stron płynie przekaz zafałszowany. Ale już nie będę się na ten temat rozpisywać, bo chętni sami znajdą informacje, a ci, którzy uważają, że trzeba być lewakiem, by w nie wierzyć, i tak się nie dadzą przekonać, że są po prostu naiwni.

W 1996, po ugruntowaniu władzy w Rwandzie, armia rwandyjska (ta sama, która przyszła z Ugandy) rusza na Zair (dziś D.R.Kongo) wraz z armią Ugandy, przy współudziale Tutsi mieszkających w Zairze przy granicy rwandyjskiej, i w krótki czasie go zdobywa (szczegółowo relacjonowała te wydarzenia Rzeczpospolita). O co w tym wszystkim chodzi? Przeciętny Polak powie: nie wiadomo. A jak nie wiadomo o co chodzi, najczęściej chodzi o pieniądze. Zob. np. WOJNA W KONGO - CZYJ INTERES?. I tu właśnie osiągnęła swój finał wielka geopolityczna gra - rywalizacja o dostęp do ogromnych bogactw mineralnych tego kraju, które stały się dla niego i jego mieszkańców przekleństwem. A z zatrutych owoców tej gry korzysta każdy z nas, choćby kupując kolejny telefon komórkowy.

--Muzyk98 (dyskusja) 00:25, 11 gru 2015 (CET)[odpowiedz]